Jak na Islandię - No cóż da się na dwa sposoby. Samolotem albo promem z Anglii via Wyspy Owcze. Bezpośrednie loty można znaleźć z Berlina, Warszawy, Kopenhagi i wielu innych miast. Bilety można kupić już od 1000 złotych w dwie strony z dużym bagażem. Jak ma się szczęście to nawet taniej. Latają : SAS, WOW Air, i Scandynavian. Inne linie też ale drogo i rzadko.
Czym na Islandii - Najprościej samochodem choć w czasie swojego objazdu spotkałem rowerzystę który przejechał już trasę z Reykjaviku do Hofn, Niemca który dojechał z Hanoveru na Islandię kamperem VW LT. Widziałem piechurów a także podwoziłem autostopowiczów. Więc da się na wiele sposobów. Ja podróżowałem samochodem. Z moich obserwacji wynika że od połowy kwietnia drogi i dojazdy do ciekawych miejsc są już przejezdne. Więc można się pokusić o wynajęcie większej osobówki z dobrymi oponami. W okresie opadów śniegu to już raczej nie ryzykował bym czymś mniejszym niż SUV 4x4 z zimówkami. Samochód można wynająć już od 130 zł za dzień. Taniej nie znalazłem. Natomiast przy wynajmie zwróćcie proszę uwagę na to co wynajmujecie. Paliwo na Islandii kosztuje od 9 zł za diesla i od 9,20 za benzynę, więc czasami warto zapłacić więcej za wynajęcie ekonomicznego diesla niż przepłacić za paliwo w benzynowym smoku ( wiem co mówię, mój budżet również ). I wykupujcie ubezpieczenie Gravel Protection. Jest to dodatkowa kasa ale drogi są często szutrowe i o uderzoną kamieniem szybę nie trudno. Teraz mały news dla autostopowiczów. Poza sezonem stricte turystycznym możecie mieć ciężko. Dlaczego ?? No cóż odpowiem tak. Jadąc z Hveragerdi ( PD-ZACH ) do Hofn ( PD-WSCH ) czyli około 470 km widziałem na głównej drodze jaką jest droga numer 1, 25 - 30 samochodów w obydwóch kierunkach. Więc z złapaniem okazji może być ciężko. Ponoć w sezonie turystycznym jest więcej aut na drogach ale tego już nie wiem na pewno. Kolej na Islandii nie istnieje a połączenia autobusowe choć są to nie za często.
Kiedy na Islandię - no cóż ja byłem na przełomie kwietnia i maja i było pięknie. Ale najbardziej odpowiedni okres to jednak wydaje mi się że przypada od czerwca do sierpnia. W kwietniu jeszcze mamy Islandię w mackach zimy broniącą się przed wiosną. We wrześniu zimę badającą siłę jesieni. Każda pora ma coś do zaoferowania. W lato na pewno Islandia jest zielona. Widziałem na południu mnóstwo roślinności startującej do kwitnięcia. Północ pewnie też jest piękna ale w czasie mojego pobytu było tam bardzo dużo śniegu. Sądzę że kwestia wyboru pory zależy od indywidualnego podejścia czy lubimy chłód czy zimno czy bardzo zimno. Warto jeszcze wspomnieć o bardzo ważnym elemencie jakim jest pora dnia. Islandia to już prawie koło podbiegunowe więc mamy już do czynienia z nocą polarną i polarnym dniem. do kwietnia mamy więcej nocy niż dnia a w kwietniu tendencja się odwraca. W czasie naszego pobytu szarówka prawie noc robiła się w okolicy 24 żeby w okolicach 5 rano przejść w dzień.
Warunki pogodowe - no cóż z własnych obserwacji powiem tak : definitywnie niezależnie od pory kiedy będziecie się wybierać zapakujcie do toreb ciuchy definitywnie zimowe. Ale z drugiej strony nie zapomnijcie też o lżejszych takich bardziej jesiennych. Pogoda na Islandii jest diabelnie zmienna. Odnotowałem od 13 stopni w słońcu na południu po -8 na północy. Raz świeci słoneczko a za godzinę zrywa się zimny wiatr i zaczyna padać deszcz. Z opowieści lokalnych wiem że na wyspie mają około 60 dni kiedy świeci słońce. A reszta to chmury wiatr deszcz i śnieg. Według portali pogodowych średnia temperatura w lato to około 9 stopni. Więc nie przesadzajcie z wyletnianiem. Czapka rękawiczki i ciepła kurtka mogą się nie przydać czego wam życzę ale na pewno nie będziecie żałować gdyby jednak okazało się że nie do końca jest ciepło.
Gdzie nocować - tutaj niespodzianka. Baza noclegowa jak na ich warunki bardzo dobrze rozbudowana. Są gościńce ( guest house ) hostele, hotele a nawet pola namiotowe i kempingowe. Ja osobiście polecam gościńce. Najczęściej są to farmy lub domy gdzie właściciele mają kilka pokoi oraz jest wspólna łazienka. Czasami zdarzają się pokoje z własnymi łazienkami ale rzadko. Są ręczniki i pościel a czasami cena obejmuje śniadanie. Cena takiego noclegu kształtuje się na poziomie 180 zł w wzwyż. Hostele o dziwo są niewiele tańsze ale kasują dodatkowo za ręcznik i pościel i to czasami kilkanaście euro więc w ogólnym rozliczeniu jeżeli nie masz własnego ręcznika i śpiwora to płacisz więcej niż w gościńcu. Hotele tylko dla zamożnych. Noc od 450 zł ze śniadaniem. Na temat pól namiotowych i kempingowych wiem tylko tyle że istnieją bo widziałem. Jak z sanitariatem i cenami nie mam pojęcia. A najbardziej w gościńcach podoba mi się możliwość poznania troszkę lepiej Islandzkiego folkloru. Z reguły w każdym przybytku można korzystać z kuchni. Wszędzie jest wi-fi z reguły bezpłatne i bardzo dobrej jakości sygnału. Wszystkie kwatery znajdywałem przez internet dzień wcześniej niż meldunek. Poza sezonem się sprawdzało ale w sezonie może być ryzykowne. Booking ma dużo ofert.
Pieniądze - na Islandii obowiązuje ISK czyli ichnia korona. Ale nie wiem jak ich pieniądze wyglądają. Nie miałem ich w ręku. Wszędzie ale to absolutnie wszędzie płaciłem kartą. Nawet za toaletę. Nie było z tym problemu. Przelicznik to około 0,028 zł / ISK
Co jeść - no cóż jeżeli chodzi o ten temat to z obrazuję to tak. Na samym początku zaplanowałem self service czyli dieta kanapkowa a z dań ciepłych zupki chińskie. Wiedziałem że na Islandii jest drogo ale nie byłem przygotowany na taki szok cenowy. Na wyspie istnieje sieć Bonus ( świnia w logo ) która jest odpowiednikiem naszej biedronki, netto czy innego dyskontu. Za zakupy typu chleb krojony, masło, salami w plasterkach w opakowaniu hermetycznym i taki sam ser, mleko, pomidor jeden i ogórek do kompletu a także czteropak wody mineralnej niegazowanej i parę chińskich zupek kobita w kasie z uśmiechem skasuje Ciebie 3500 ISK co pomnożywszy przez 0,028 złotego daje piękną sumkę 98 złotych. Wyżerka na dwa dni. Dlatego planując pobyt moim zdaniem powinno się przyjąć minimum 50 zł na jedzenie dziennie na osobę. Czasami będzie taniej czasami drożej ale średnia powinna się na tym poziomie utrzymać.
Jeżeli chcemy jeść obiady to już inna bajka. Za obiad w spotykanych restauracjach według menu na szybie lub na stojaku przy wejściu trzeba zapłacić od 4000 ISK w wzwyż. Jakość potraw nieznana. Za drogo jak dla mnie. Choć zdjęcia apetyczne. ( tylko jakość papieru taka trochę gumiasta w smaku )
Co zwiedzać - w skrócie ... wszystko. Trochę dłużej to... wszystko. Islandia jest dość specyficzną wyspą. Mieszkańców 360 tyś. z czego około 250 tyś. to mieszkańcy Reykjaviku, Selfoss, Egilsstadir, Akureyi, Husaviku i dwóch lub trzech innych większych miast. Nie dajcie się zwieść czytając mapę. Planując swoją marszrutę bazowałem na postojach w miejscowościach znalezionych na mapie. Najbardziej obrazuje to fakt że zaplanowałem sobie przystanek i zwiedzanie w miejscowości Vik na południu wyspy gdzie nazwa miejscowości jest na mapie wytłuszczona co interpretuję jako miasto. Taaaaaaaa... więc jadę jedynką która nazywana jest Island Ring w stronę Hofn. według nawigacji do Vik mam 3 km...2km...1km...Tablica Vik... 1km... Tablica koniec Vik. No więc okazało się że Vik jako większe miasto na drodze numer 1 ma 300 mieszkańców w kilkudziesięciu domach jedną stację i supermarket. A i mieszka Nas rodaków tam 13 więc jest siła. Zwiedzać nie ma co. Stacja WC i dalej w drogę. Puenta. Planując zwiedzanie Islandii na Reykjavik jeden dzień maks na Akureyi pół dnia maks a na resztę miast po dwie godziny. Grafik będzie w sam raz. A teraz poważnie. 70 % miejsc wartych obejrzenia znajduje się bezpośrednio przy lub w niewielkiej odległości od drogi krajowej numer 1 ( numer dwa nie istnieje ) W związku z powyższym jeżeli przyjmiecie że chcecie objechać wyspę dookoła to na pewno natraficie na bardzo dużo punktów widokowych, wulkany i wszelkiego rodzaju dziwy natury. Zakątki urodziwe i piękne, miejsca surowe lecz magiczne, równiny po horyzont, góry z białymi szczytami, rwące potoki i niesamowite wodospady. Każdy znajdzie coś dla siebie. Trekingowcy, nurkowie, fanatycy off-roadu, narciarze, quadowcy a szczególnie miłośnicy szaleństwa na skuterach śnieżnych. Można robić spływy od kajakowych po ekstremalny rafting. Islandia jest wszechstronna.
Co trzeba zobaczyć - no cóż to też kwestia gustu ale dla mnie na pewno w grafiku nie może zabraknąć poniższych punktów :
Wodospady - Glymur, Gullfoss, Haifoss, Dettifoss, Selfoss, Seljaland, Skoga, Hjalparfoss, Barnafoss
Miasta - Reykjavik, Akureyi, Husavik
Miejsca - Surtshellir ( jaskinia ), Geysir, Hekla, Dyrholaey, Przełęcz Oxi, Jokulsarlon, okolice jez. Myvatn ( kilka miejsc wartych uwagi pięknie oznaczonych ), Borgar Fiord ( na PN-WSCH od Egilsstaadir na końcu drogi numer 94 malutkie miasteczko portowe, ale dojazd do niego bezbłędnie cudowny )
Błękitna Laguna - tu poświęcę trochę więcej czasu na pisanie. Jest to kompleks geotermalnych basenów 40 km od Reykjaviku i 15 od Keflaviku. We wszystkich przewodnikach i broszurach jest opisana jako MUST BE na trasie wycieczki. A więc powiem tak. Z góry przepraszam za brutalną wypowiedz. Byłem tam pierwszy raz więc zaufałem opinii publicznej w kwestii MUST BE. Miejsce piękne woda jaskrawo błękitna ( związki siarki pochłaniają wszystkie spektrum światła oprócz niebieskiego ) woda 40 stopni z wnętrza ziemi schładzana z około 90 stopni w pobliskiej elektrowni geotermalnej. Kompleks błyszczący obsługa fachowa jak w najlepszym hotelu. BOŻE JAKIM JA BYŁEM FRAJEREM. Zresztą pocieszam się tym że nie jedynym. Takich kretynów idiotów i ogólnie naiwniaków jak ja są setki dziennie. Jestem jaskrawym przykładem mentalności leminga biegnącego przed siebie nawet w przepaść bo inni też biegną. Marketing doskonały. Czym naprawdę jest błękitna laguna. W rzeczywistości jest to komercyjne czysto turystyczne miejsce służące do wyciągania pieniędzy z naiwnych turystów. Islandczyka kąpiącego się nie uwidzisz. A turyści jak ta hołota zachwycają się bo nie znają prawdy. Czy warto zobaczyć błękitną lagunę ??? Teoretycznie tak. Ale jadąc z lub na lotnisko w Keflaviku. Na pewno nie powinno się tam jechać specjalnie. Rzeczywistość wygląda następująco. Przyjeżdżasz na wielki parking parkujesz samochód idziesz 500 metrów wchodzisz do budyneczku ładniusiego wita ciebie przesympatyczna i nawet ładna pani prowadzi do kasy daje bransoletkę namawia na szlafroczek bo na dworze wiatr wieje a nie może pozwolić żebyś się przeziębił ( nie mówiłem że baseny są na dworze i nie są kryte ) jak już ciebie oczaruje to prowadzi ciebie do kasy i BAMMM!!!! Dostajesz na odlew 6500 ISK. Taaaaaaaaaa. Marketing i socjotechnika doskonałe. Za co te 180 zł ?? A no za to że możesz cały dzień korzystać z kompleksu basenów. Tylko powiedzcie mi ile wytrzymacie zanurzeni w wodzie gdy nad tobą pizdzi wiatr i pada deszcz ?? Godzinę a może dwie ?? Babka po wstrzyknięciu sobie 10 litrów botoksu siedząc dwie godziny w tej wodzie gdy wyjdzie będzie wyglądała jak szarpej. Jest co prawda restauracja ale zamów coś to 100 w plecy. I teraz najciekawsze. Basen publiczny geotermalny w Reykjaviku wyglądający niewiele gorzej od błękitnej laguny z taką samą wodą o takiej samej właściwości czynny od rana do wieczora oferuje tobie pobyt bez ograniczeń za... 1500 ISK. Czyli 4 razy taniej. Więc jeżeli chcecie zaliczyć się do mojego grona to błękitna laguna MUST BE. Jeżeli uczycie się na błędach innych to jedzcie zobaczcie broń boże korzystajcie. Nie warto.
Przez 8 dni objechałem drogą nr 1 w towarzystwie mojej córki całą wyspę. Zrobiłem 3,2 tyś km według licznika. Spędziłem za kółkiem około 60 godzin. Żywiliśmy się kanapkami popijaliśmy wodą z butelki i jedliśmy zupki chińskie jak się udało skołować wrzątek. Odhaczyliśmy ponad 50 miejsc na mapie które chcieliśmy zwiedzić. Spaliśmy w różnego rodzaju przybytkach o różnym poziomie czystości i infrastruktury. O mało nie rozjechałem renifera, stresowałem się niektórymi drogami patrząc jak pobocze bez barierek przechodzi w kilkuset metrową przepaść, schodziłem kilkanaście kilometrów w górskim terenie schudłem 4 kilo. Ta podróż była wyczerpująca choć poruszałem się w najbardziej cywilizowany sposób z możliwych dostępnych i porównując się do napotkanego Holendra który od miesiąca jedzie rowerem dookoła wyspy, Niemca który starym VW LT przejechał 4 tyś km żeby dotrzeć na wyspę pół roku wcześniej, Francuskich autostopowiczów którzy licząc na szczęście i życzliwość kierowców mieli dwa tygodnie na objechanie wszystkiego i patrząc na piechurów których przygniatały plecaki gdy zgięci szli pod wiatr to porównując się do nich wszystkich miałem najlepiej. A i tak było ciężko. Czy zrobiłbym to jeszcze raz??? Nie. Czy żałuje że wybrałem Islandię na cel?? ABSOLUTNIE NIE.
Uważam że Islandia jest niesamowitym miejscem które trzeba zobaczyć. Jest to miejsce na pograniczu dwóch światów. Wiecznego lodu i zielonej krainy. Wyspa zaskakuje krajobrazami tak różnorodnymi i tak niesamowitymi że nie da się tego opisać. Matka natura stworzyła na tej wyspie mnóstwo wyjątkowych miejsc takich małych perełek które chciało by się zamknąć w dłoni i zabrać ze sobą. Oferuje przygodę którą trzeba przeżyć, i to nie ważne w jaki sposób. Ale z drugiej strony jak się już w nią wtopi i choć trochę pozna dochodzi się do wniosku że pomimo swojego piękna i niesamowitości jest miejscem które nie ma dużo więcej do zaoferowania niż te kilka zachwycających momentów. Dlatego z radością przywitałem Islandię i bez żalu ją żegnam. To były naprawdę niesamowite dni.