Mamy 2015 rok. Hurra. Zaleta mieszkania w Koszalinie, jest bliskosc morza. Mielno, Kolobrzeg, Darlowo, Lazy, Sarbinowo. Wszystkie te miejscowosci, sa ciche i spokojne i swietne. Poza sezonem. A w sezonie, transformacja. Scisk, tlok, chaos. Na plazy, czlowiek na czlowieku. Staram sie unikac. Czasami pojade z dziecmi na plaze, ale jest to naprawde sporadyczne. Nie wiem, czy sie zestarzalem, czy zdziadzialem. Ale tak jest. Nie lubie okresu letniego nad morzem. A Kuta, jest jak te wszystkie miejscowosci co wymienilem razem wziete. Wczoraj ruszylem o 21 spacerkiem, w kierunku glownej dzielnnicy Kuty. Beachwalk. Taka powiedzmy, ichnia promenada. Jak bylem w ciagu dnia, bylo w miare przyzwoicie. Gdy dotarlem wczoraj w nocy, w poszukiwaniu miejsca, gdzie przeskocze w nowy rok, to jakby ktos mnie po nerach kijem zdzielil. Nie szlo przejsc. Z 70 razy zostalem zapytany, czy chce wynajac skuter. Z 50, czy chce kupic parasol ( choc swoj trzymalem w rece ) z 30, czy chce kupic trawke, koke lub inne badziewie ( 1 gram trawki kosztuje w Kucie 20 USD, spytalem z ciekawosci, koka 200 USD ) no i oczywiscie, z 10 razy, czy moze potrzebuje "masazu". A nie przeszedlem nawet 1 kilometra. Stwierdzilem, ze nic tu po mnie. Zawrocilem. Po drodze kupilem szampana i ruszylem, w strone wczesniej odkrytej czesci plazy dla lokalesow. Jak dotarlem, byla prawie polnoc. Plaza prawie pusta. I w tym momencie otworzylo sie niebo. Wlazlem pod jakas lodke, zaslonilem parasolem i patrzylem, jak o polnocy wybucha niebo kolorem fajerwerkow. Byly naprawde spektakularne. Wypilem szampana, odlalem toasty, i w strugach deszczu, wrocilem do hotelu. Tak wygladal moj sylwester w raju. A dzisiaj ?? Znowu pada. Czarne niebo. Strugi deszczu. Tyle ze cieplo. Wiec chcac nie chcac, siedze w hotelu i obijam sie. Matka natura chyba postanowila mnie wesprzec, w postanowieniu "laba przez tydzien". Tyle, ze ja juz nie chce siedziec w hotelu. Chce juz ruszyc naprzod. Widzieliscie, czy to na zywo czy to w telewizji, takie olbrzymie bebny ?? Wyobrazcie sobie, ze macie w tym bebnie glowe, jak ktos w niego wali. Tak wlasnie zagrzmialo przed chwila :) Burze w Indonezji sa naprawde niezle :) Tak wiec, czytajac o Bali artykuly roznego autorstwa, zawsze poruszany jest temat Kuty. Ze albo sie ja pokocha albo znienawidzi. No coz, ja jej nie pokochalem. Ciesze sie, ze hotel mam na uboczu. Jak bym mial w centrum Kuty, to bym sie zalamal. Kuta jest naprawde dla imprezowiczow. Raj imprezowy. Nie powiem, ze ja nienawidze. W nocy wyglada ladnie. Ale dla mnie, jest za glosno i za duzo ludzi. Wiec bede sie trzymal z daleka od centrum. A na plaze, bede chodzil na czesc lokalna. Co prawda brudna i zasmiecona, ale spokojna i prawie pusta :) Jak narazie Bali nie zachwycilo. Na Jawie tez padalo. Ale czulem sie inaczej. Chodzilem i ogladalem. Pomimo deszczu. A tu jakos sie nie chce. Czuje sie nie na miejscu. Moze jak zaczne zwiedzac i wyjade z miasta, to zmieni sie moje spojrzenie. Zobaczmy co graja w kinie :)