W sumie jest 02.02.2015, ale nie chce falszowac czasu podrozy i pisze z rzeczywista data przyjazdu. Mowilem, ze podsumuje jak sie ogarne. Ale czytajac te moje wypociny stwierdzam, ze nie ma za bardzo czego podsumowywac. Wszystko, zostalo powiedziane. Taiwan swietny, Jawa cudowna, Flores fajne, Bali do dupy. Moja pierwsza przygoda z azja, byla udana. Wiadomo, kilka wpadek planistycznych mialem, ale teraz, jak pojade jeszcze raz, to bede jechal na kocura :) Ogolnie, plan ktory powstal na polskiej ziemi, zrealizowalem w okolo 65%. Reszta ze 100% cudownej podrozy to sytuacje, ktore napotkalem juz na miejscu. Obawy przed wyjazdem byly wyolbrzymione. Wszystko bylo w porzadku, lub na pograniczu w porzadku. Teraz, gdy juz wrocilem i przytulilem moje dzieci stwierdzam, ze dwa miesiace nie sa moze dlugim okresem czasu, ale jednak dostrzegasz roznice. Najgorsze to to, ze jak przyjechalem to zaczela sie zima. Oj cierpie. Opowiadajac o tym co widzialem, ogladajac zdjecia, czytajac moje notatki w dzienniku stwierdzam, ze Taiwan i Indonezja beda tymi cegielkami w pamieci, ktore zawsze wywolaja usmiech, gdy o nich pomysle. Cos czego nikt mi nie zabierze. Juz slyszalem pytania gdzie nastepna podroz. Kusi mnie kilka pomyslow, ale sadze ze Indonezja powita mnie jeszcze raz. Przeciez tylu miejsc nie widzialem. Zobaczymy. Na dzien dzisiejszy chowam plecak do szafy i wracam do brutalnej rzeczywistosci. Do pracy. Zyczac wszystkim szerokiej drogi, mowie VAYA CON DIOS.