A więc strzeliła 40. Jedni kupują motor i skórzane spodnie. Inni szukają drugiej młodości. A ja ruszyłem w góry. Na kanwie zdarzeń z 2019 roku, który ze względów osobistych był chyba najcięższy w moim życiu, zrodził się pomysł. Poszukując nowego sensu stwierdziłem, że pójdę w góry. Ale żeby nie było standardowo, rozwinąłem pomysł następująco. Dlaczego nie pójść w kierunku zdobycia korony ziemi? I tak mi się ta myśl wbiła do głowy, że mam za cel w ciągu najbliższej dekady wejść na 9 szczytów. Plus pewnie kilka innych po drodze. Dlaczego dziewięć ? Bo nie chce później się zastanawiać czy zdobyłem Koronę Ziemi czy nie. Więc Piramida Cartensza i Elbrus oraz Mount Blanc i Góra Kościuszki. A geografowie i wspinacze niech sobie dyskutują dalej :)
Tak naprawdę to miało nie być tego bloga. Ale zapomniałem swojego dziennika podróżnego. Więc aby nie stracić wspomnień, na szczęście lub pecha dla Was, tych którzy będą czytali robię wpis z nowej podróży.
Z górami miałem do 2020 tyle wspólnego co nic. Więc aby mieć jakiekolwiek pojęcie o tym na co się porywam kupiłem trochę sprzętu i wyruszyłem aby zdobyć Kilimanjaro, które w skali trudności jest górą czysto trekkingową ale jesteśmy w stanie sprawdzić jak organizm reaguje na wysokość. 03.03.2020 o 10 rano stanąłem na dachu Afryki. I w pewien sposób zmieniło to moje życie.
Więc skoro udało się z testem wysokości, to trzeba sprawdzić się na cięższej technicznie górze. I padło na Mount Blanc. Po powrocie postanowiłem wziąć się za siebie, aby nie dać ciała pod względem kondycyjnym. Zrobiłem sobie szkolenie u świetnego instruktora Grzegorza( Gelo ) Mroza. Zaopatrzyłem się też w sprzęt, dzięki któremu szanse na przeżycie urosły znacząco. I teraz siedząc w Chamonix we Francji, u można powiedzieć stóp MB piszę powyższe.