Geoblog.pl    addapp    Podróże    Tajwan/Indonezja    Taipei - leniwie
Zwiń mapę
2014
14
gru

Taipei - leniwie

 
Taiwan
Taiwan, Taipei
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9515 km
 
Planowalem dzisiaj pojechac do Tamsui. Miasteczka nadmorskiego. Metrem prawie godzine. Ale plan dalszej podrozy, jest dosc czasochlonny. Tym razem, nie bede lecial na partyzanta. Szukam tego, co mozna zwiedzac. Ale z drugiej strony, doczytalem sie w wiekszosci relacji na temat tego miejsca, ( nie Aniu, nie powiem dopoki nie wyladuje, zobaczymy czy dobrze sie domysliliscie ) ze noclegi sa bardzo tanie. A na bookingu i innych portalach, ceny sa dwa razy wyzsze. Wiec jade tym razem, na partyzanta noclegowego. Najwyzej dworzec spiwor i do rana :) Ogolnie jutro Singapur. Laduje o 19, wiec zanim dotre do hotelu, to tylko spac. A nastepnego dnia, samolot mam o 13, wiec tez nie zobacze nic, procz metra. Ogolnie chlopak z ktorym mieszkalem w Hualien, byl z Singapuru. I mowi, ze wyspe w trzy dni, poznasz na wylot. Ma tylko 42 km szerokosci i 28 dlugosci. I ze jest diabelnie drogo. Fakt. Za pokoj jednoosobowy z wspolna lazienka, 50 dolarow singapurskich. Czyli 130 zl. Dobrze, ze przynajmniej sniadanie w cenie. A teraz siedze i zawijam sreberka. Momentami, jak na to wszystko patrze, to mam ochote spakowac manele i wrocic do domu. Juz nie ma tej finezji i beztroski co kiedys. Teraz czlowiek mysli, a co bedzie gdy... I doszedlem do wniosku, ze dlatego tak ciezko mi bylo podjac decyzje, co do dalszej drogi. Po pierwsze, Taiwan to wygoda i w sumie zadnych niespodzianek, a po drugie, choc bez planu, to zawsze margines bezpieczenstwa byl. I wiem, ze jadac do innej rzeczywistosci, wszystko sie moze zmienic o 180 stopni. Ale jak ktos mowil kiedys. Nie sprobujesz, nie przekonasz sie. Najwyzej podkule ogon i juz. Ale narazie, raz sie zyje, raz sie umiera. Jestem dobrej mysli, zeby sobie ktos nie pomyslal. Jutro tez podlicze Taiwan, pod katem finansowym. Ale juz wiem, ze nie wyszlo tak tanio, jak sie spodziewalem. Jak sie gdzies rusze, to jeszcze napisze. Jak nie, to nastepny wpis z Singapuru.
Jednak ruszylem. Na obiad. Poszedlem do juz wczesniej poznanych knajpek. Najedzony za wsze czasy. Stwierdzilem, ze pojde zobaczyc co graja w kinie. Niestety, na najblizszy nieogladany film, musialbym czekac 3 godziny. Wiec wrocilem via station mall do hostelu. Ogolnie to centrum handlowe, rozciaga sie na olbrzymiej powierzchni. Dwa pietra pod ziemia i 5 nad ziemia. Ludzi momentami wiecej, niz na ulicy. Do tego, jak dopisac korytarze i stacje metra, to mamy miasto w miescie. Momentami sie czlowiek gubil. Nie masz odnosnikow pod ziemia. A kierunek latwo zgubic. Dobrze, ze opisane wszystko dokladnie. Teraz siedze, zawiazuje sadelko i czekam do wieczora. Pozniej przepierka, bo niedlugo plecak sam pobiegnie sie wyprac i jutro o 10 wyruszam na lotnisko. Powiem Wam, ze lekki stres jest. Ale jak dotre na miejsce i zweryfikuje rzeczywistosc i mozliwosci, to pewnie sie uspokoje. Najwieksza bariera to zawsze jezyk. Ale jak beda rozmawiali choc troche, w jednym z jezykow, w ktorych mowie, to bedzie z gorki. Dzisiaj jak tak spacerowalem, smialem sie sam z siebie. Ze gdybym zlapal dzina i mial jedno zyczenie, to nie chcialbym bogactw ani niczego takiego. Chcialbym potrafic mowic i pisac biegle, w kazdym znanym historii swiata jezykiem. Ale coz. Pomarzyc fajna sprawa.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 116 wpisów116 77 komentarzy77 1313 zdjęć1313 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
02.08.2020 - 11.08.2020
 
 
27.11.2014 - 30.01.2015