A wiec jestem. Na Jawie. Wyladowalem z nastawieniem, bronic sie wszelkimi silami, przed nieznanym. Wykupilem wize, przeszedlem kontrole paszportowa i wyszedlem przed lotnisko. Moze nie zaatakowal mnie, ale przywital tlumek taksowkarzy. No i poczulem sie jak w Egipcie. Po 10 min targowania, ustalona zostala cena za przejazd z lotniska do kwatery. Cale 160 tys rupii. I ruszylismy. Naczytalem sie komentarzy, jaka to Jakarta jest brzydka, zatloczona i brudna. I powiem Wam, ze jezeli tak wyglada Jakarta, to juz nie moge sie doczekac na poznanie reszty wyspy. Na ulicach ruch olbrzymi. Ale czego sie spodziewac, po jednym z najliczniejszych miast na swiecie. Miasto moze nie zachwyca jakimis efektownymi widokami, ale nie jest az takie brzydkie. Nocuje w domu prywatnym, za 80 tys rupii za dzien. Z polecenia taksowkarza. Moze nie jest blisko do centrum, ale dzielnica typowo tubylcza. Mam wlasny pokoj z lazienka. Lekko przeciekajacy prysznic, i duze lozko z moskitiera. Nic mi do szczescia nie potrzeba wiecej, oprocz zlokalizowania jedzenia. Tak wiec dzisiaj odpoczywam po zarwanej nocy w Singapurze. Ostatnie marcowanie skonczylo sie okolo 3 w nocy. Masakra ten hostel. Ale co tam. Bylo nie jest. Czas na rekonesans. No i po zwiadzie. Jetem okolo 7 km, od najwazniejszych atrakcji Jakarty. Ale 300 metrow od stancji mam stacje kolejowa. 600 autobusowa. W promieniu 200 metrow, dwa supermarkety, trzy warungi, czy jak to sie nazywa z jedzeniem i kilkanascie wozkow z przegryzkami. Z glodu napewno nie zgine. Za wielka miche ryzu z kurczakiem, chili i warzywami zostalem skasowany 11 tys rupii. Czyli dolara mozna powiedziec. Liczac razy 30, to cale 90 zl miesiecznie bym musial wydac. Bo z taka porcja caly dzien pojade. Wiec zaplecze gastronomiczne ogarniete. Jest nawet fryzjer za rogiem, co mnie bardzo cieszy, bo juz zaroslem i mi siwki widac. Trzeba znowu na glace sie opindolic. Ludzie lekko w szoku, jak mnie widza w tych waskich uliczkach. Ale usmiechnieci. Szczegolnie dzieci. Chyba teraz moge powiedziec, ze dopiero tak naprawde, zaczyna sie moja podroz. A wczesniejsze obawy to... Co niektorzy, musieli sie ze mnie niezle nasmiewac. Trzesie portkami bez powodu :) Czas sie wyspac. W odleglosci 200 metrow jest maly meczet. Wiec 4.30 mam gwarantowana pobudke :) A glosniki byly duze :)