Nie to zebym narzekal na przymusowy przystanek. Mam widok na ocean. I 100 metrow do plazy. Jedyne co, to organizm wariuje. Za duzo siarki. Tak zle sie czulem, ze podjechalismy do lekarza. Ogolnie pierwsze pytanie, gdzie Pan byl. Na Papandayan Wolcano. Czy dlugo. No z 5 godzin. A to prosze tableteczki i saszeteczki. I przez dwa dni, nie oddalac sie za bardzo od toalety :) Wiec jestem tutaj. Niebo spada na ziemie. Grzmoty takie, ze mam wrazenie jakbym byl w wielkim bebnie i co chwila, ktos mi zdjecie robi. Wczoraj zaczelo padac po 14. Dzisiaj po 15. A nad oceanem, pelnowymiarowe oberwanie chmury. Dobra. Papandayan Wolcano. Pobudka o 4.00 zero litosci. 15 min na ogarniecie i ruszamy. Po drodze zgarniamy przewodnika. Daniego. Po 20 minutach wjezdzamy na parking. I ruszamy dalej z buta. I tu uwaga. Nie zadne szmaciaki. Obowiazkowe, dobre buty do trekingu. Przyczepne i stabilne. Po 30 minutach ostrej wspinaczki w swietle latarek, po sliskich i blotnistych kamieniach, docieramy na taraz widokowy. Dani mowi, ze tylko on zna to miejsce. I faktycznie. Jest na tyle jasno, ze w dole widze dralujacych ludzi. Ale nikt nie idzie w nasza strone. Jestesmy sami. 2200 metrow i chmury u mych stop. Wschod slonca super. Panorama nieziemska. Ale ponoc, nadal warto jechac na Bromo. Cos calkowicie innego. W miedzyczasie Dani opowiada o wulkanie. Jest to jeden z najaktywniejszych wulkanow Jawy. W ichniej kategori, trojka. Ostatnia erupcja w 2002. I jak spojrzalem w swietle dnia na prawo, to faktycznie. Kleby dymu, pary i nie wiadomo czego jeszcze. I nie probujcie bez przewodnika. Po pierwsze znaja sciezki. A po drugie, naprawde w niektorych miejscach, mozna sie ugotowac jak sie zle stanie. Tutaj przewodnik naprawde jest potrzebny. Glownie dla naszego bezpieczenstwa. Fotki wschodu strzelone. Sniadanie na wulkanie zjedzone i ruszamy dalej. I moze Parch jest najwiekszy. White jest sliczny, ale to Papandayan Wolcano musicie zobaczyc. To jest opcja MUST BE na zachodniej Jawie. Krajobraz tak zmienny, ze nie nadazam pstrykac fotek. Przewodnik opowiada ciekawie i na temat. Prowadzi sciezkami, gdzie inni nie chodza, a ludzi troche jest. W dwoch miejscach musielismy zawrocic, bo powiedzial, ze kolor wody wskazuje na duze stezenie toksycznych gazow. Od dojscia na taras widokowy przez 5 godzin spedzonych na chodzeniu, ani razu nie widzialem dwoch takich samych widokow. A to byla krotka wersja. Bo jest jeszcze opcja z noclegiem na wulkanie, pod namiotem i zwiedzaniem okolicznych atrakcji jak wodospad. Ale ja mialem inny grafik. Wrocilismy do samochodu. Odwiezlismy Daniego i ruszylismy do Kampung Naga ( smoczej wioski ). Nastepna opcja, must be, w programach objazdowych. Dziewicza wioska Indonezyjska liczaca 114 domow i zyjaca wedlug tradycji. Czysto. Ladnie i jakby sztucznie. Nie zachwycilo, ale tez, nie zniechecilo. Przewodnik musi byc i to mieszkaniec wioski. Inaczej nie wejdziesz. Obeszlismy wszystko w 30 minut. Przewodnik opowiadal o zasadach wioski. Wrocilismy do auta i ruszylismy do Pangadaran. 5 godzin jazdy. A mnie w miedzyczasie zaczelo skrecac. Asep powiedzial, ze moze do lekarza. Potaknalem. Ubezpieczenie mialem. Ale doktorek zawolal 70 tys za wizyte i lekarstwa. Wiec nie bede sie oslabial. Teraz samopoczucie dobre. A toaleta w odleglosci 5 metrow :) Dobra. Jak ma sie te 2,2 mln rupii do rzeczywistosci. Po pierwsze, bez srodka lokomocji sie nie da. Po drugie, pomimo ze skuter jest dobry, to jednak odradzam. A wynajecie samochodu, okolo 600 tys rupii za dzien. Jak dobrze sie zakrecisz. Po trzecie, wycieczka na dwa dni. I musisz wracac na koniec do Bandung, zeby oddac auto. Jakies 350 km ogolem. Wejsciowki okolo 500 tys. Nie wiem ile za Cibuni, ale Asep chyba dal 30 tys za mnie. Trzy noclegi po 100 tys. Wiec ogolnie, wychodzi okolo 2 mln jak robisz solo. Widzialem busiki. Ale Asep mowi, ze jada prawie 5 godzin do Garut. A do wulkanu jeszcze kawal drogi. Pociagiem nie dojedziesz. Tak wiec te 2,2 mln moze jest olbrzymim uszczupleniem budzetu, ale z drugiej strony naprawde warte kazdego wydanego grosza. I to byla opcja solo. Jak jest dwojka, to wychodzi po 1 mln. I zaczynam sobie ksztaltowac pojecie, jak powinna wygladac wycieczka po Jawie. Jakarta, dwa dni jeden nocleg. Bogor, dwa dni jeden nocleg. Bandung jeden nocleg. White Creater i Cibuni oraz przejazd do Papandayan, jeden dzien jeden nocleg. Wulkan ( w zaleznosci od programu ), jazda do Kampung Naga ( chyba warto mimo wszystko ) po drodze, pola ryzowe tarasowe. Ale mnie nie uzekly. Samo bloto, bo po zbiorach bylo. I tu dwie opcje. Albo nocleg, Tasikmalaya i jazda do Yogyakarty z rana, albo nad ocean, tu gdzie jestem teraz. W okolicy, sa trzy atrakcje. Wiec moze warto. Ja w srode skacze do Yogya. Pozniej swiatynie dookola Yogyakarty, nocleg i skok na Bromo. To wszystko, jezeli chcemy przebiec przez Jawe. Ale napewno, nie mozna ominac Papandayan.