Jak siadlem na tylku i nie musialem nigdzie biec, niczego ogladac, niczego szukac, uswiadomilem sobie, ze jestem zmeczony. I to dosc mocno. Siedze teraz na dworze i kombinuje jak kon pod gore, co tu dalej. Okazuje sie, ze pomimo tego, ze Jawa w 90 procentach jest muzulmanska, to od dzisiaj do nowego roku, wszyscy maja wolne. Wiec jest dramat. Po pierwsze z noclegami. Wszystko albo zajete albo ceny z kosmosu. Drugi aspekt zamieszania to fakt, ze wszystko co jezdzi jest pelne. Chcac dostac sie z Yogyakarty do Malang, znalazlem jedno ostatnie miejsce w pociagu. 400 km 8,5 godziny na okolo. Wychodzi jeszcze jedna kwestia. Ponoc warto, podrozujac po Jawie, zobaczyc jeszcze Plaskowyz Dieng i wulkan Ijen. Plaskowyz sobie odpuszczam. Ale wulkan jeszcze zobacze. Jest po drodze. Jutro Yogyakarta. I Borobudur i Pranbanan. Jakie wrazenie zrobia, przekonam sie niedlugo. A poki co, laba.