Po 12 godzinach wielkiej przygody, dotarlem do celu. Mam tylko 4 godziny, na prysznic i drzemke. O polnocy przyjezdza transport i kierunek Kawah Ijen. Autobusy na Jawie sa niesamowite. Istny cyrk. Z Malang wyruszylem o 8.00, mialem jechac do Probolinggo bezposrednio. Ale w polowie drogi stwierdzili, ze w autobusie jest za malo pasazerow i sie zatrzymali. Po 30 minuach podjechal inny autobus i musielismy sie przesiasc, bo ten zawraca. Hej ho. A ten co przyjechal pelny. Wiec na scisk, ale nas upchali. W sumie spedzilem podroz na tym odcinku stojac. Co mi pasowalo, bo siedzenia tak do bani, ze tylek boli po 10 minutach. Dotarwszy do Probolinggo, zostalem wyrzucony nie na terminalu gdzie chcialem, tylko przy informacji turystycznej. Ale kto sie liczy z moim zdaniem. A w informacji, mily pan probowal mi sprzedac wszystko, oprocz informacji, w ktora strone jest terminal autobusowy. A u niego bardzo tanio, tez kupie bilet autobusowy do Banyuwangi. Za 125 tys. Podziekowalem i ruszylem w kierunku, w ktorym pojechal autobus. Na szczescie, terminal byl 600 metrow dalej. Podchodzac, zobaczylem autobus wyjezdzajacy i majacy napis B. Wangi. No to pytajac, w biegu wskoczylem i pojechalem. Wybralem dobrze. Autobus wlasciwy. Teraz jestem tam gdzie chcialem. 6 godzin 200 km. I drobna uwaga na temat autobusow. One sie nie zatrzymuja, jezeli nie musza. Wskakujesz i wyskakujesz w biegu. Procesem kieruja bileter i asystent kierowcy. Kierowca tylko prowadzi. Jak usiadlem, dostalem bilet i zaplacilem 36 tys. Dziwne. Ponoc mial kosztowac 125 tys. dla lokalnych, jak sie zapieral pan w informacji. A zeby go zczyscilo. No a sama droga przebiegala bardzo zmiennie. To wskakiwali grajki, to panowie z woda i przekaskami. Nie mozna sie bylo nudzic. A teraz, jezeli sie nic nie zmieni, za 24 godziny, bede w Denpasar. I jak to juz powtarzam od paru dni. Laba, minimum tydzien. No chyba ze znowu cos pojdzie nie wedlug planu ;)