A więc przeskoczyłem Son La o jakieś 80 km ;) Do Son La dojechałem o 11 rano, więc niebyło sensu tam zostawać. W całkiem sympatycznym centrum miasta, rozsiadłem się w galerii handlowej z mrożona herbatką brzoskwiniową i korzystając z wi-fi, bo niestety zasięg internetu w telefonie, obijał się o okolice zera, poszukałem dalszej lokalizacji. Padło na Tuan Giao. 86 km dalej. I o to jestem. Szczęśliwszy niż wczoraj. A jakie mam luksusy ;) Wynająłem za 400.000 VDN Hong Ky Boutique Hotel 2. Oczywiście bym znalazł coś tańszego, ale na bookingu były tylko cztery oferty i każda droższa. Jako że nie miałem zbytnio siły się męczyć z szukaniem i sugerując się zdjęciami stwierdziłem, że jadę na burżuja :) I pomijając fakt że mój przyjazd był zaskoczeniem, pokój musieli przygotować, a cena była wyższa od bookingowej o 50.000, to widok z okna i wygląd pokoju kompensuje i koszty i niedogodności. Bo 68 zł za pokój dwuosobowy ze śniadaniem, to nadal niska cena. A że ja sam... no cóż.
Tyle o noclegu. Jeżeli zaś chodzi o drogę...
Bałem się, że nie dojadę. Nie dlatego, że ciężko. Dlatego, że w niektórych momentach nie chciałem odjeżdżać. Trasa nieziemska. Z Moc Chao przez Son La to czysta przyjemność. Mnóstwo wiosek, świetne podjazdy i zjazdy, serpentyny asfaltu za którymi nie masz pojęcia co jest, a nawet jak się spodziewasz to suprise :) Krajobrazy gór, rzeki w dolinie, pola ryzowe ( tarasówki też ), po prostu wszystko. Najbardziej brakowało mi intergracji z ludźmi. Gdziekolwiek się zatrzymałem, czy to żeby zrobić zdjęcie czy kupić wodę lub coś do zjedzenia, czy wyprostować plecy to zawsze ktoś się przywitał, zaprosił żebym usiadł ( jakbym już mało siedział ) przywitał się i porozmawiał. Lecz co ja mogę jak grafik goni i trzeba km tłuc. Jestem na początku trasy. Idzie nawet nieźle. Ale to dopiero 400 km przejechane na północy, a gdzie jeszcze dalsza północ i na południe. Sadzę, że dopiero jak znajdę się na prostej do Ho Chi Minh to pozwolę sobie na dłuższe postoje... jeżeli będę mógł. Wracając do trasy. Asfalt rewela. Oczywiście zdarzają się nierówności i dziury, ale takie zwykłe, nie jak u nas, gdzie jak widzimy dziurę to w przyszłości rysuje się apokaliptyczna otchłań. Tu nie. Dziura to dziura. Jak naprawią to zniknie, a tak to sobie jest i się cieszy jak ktoś wpadnie. Ruch naprawdę niewielki. Na tyle mieszkańców Wietnamu bardzo mało osobówek, trochę ciężarówek i dość sporo jednośladów. Ale i tak mniej niż się spodziewałem. Przez całą trasę zero sytuacji stresujących. Górka z górki, zakręt, wioska, góry, rzeka, góry, pola ryzowe i tak w kółko. Niby takie same, lecz każdy widok inny. Niektóre ładne, a niektóre aż nie chcą wypuścić. Droga do Son La prowadzi przez dolinę, więc było cieplutko i słonecznie. Później trzeba było przeskoczyć jakieś pasmo wyższych formacji. Nie wiem jak wysokich, ale podjazd miał jakieś 30 km a nachylenie miejscami 10%. Im dalej od Son La, tym Wietnam stawał się bardziej aromatyczny i wiejski. Te dwie cechy są zależne :) A tu pole trza nawieść, a tu obórka przy drodze itp. Ale też widać było ciekawość ludzi. Chyba turyści nieczęsto tu bywają. Oczywiście najmilej jest być zaczepionym przez hordę dzieciaków krzyczących jedno przez drugie hello ;) I im dalej na północ tym ceny niższe. Pho Bo to już wydatek 35.000 VDN. Jadłem dzisiaj super racuchy i dwie bagietkozapiekanki. Całość za 6 pln. Żyć nie umierać. Niestety obawiam się, że mój następny przystanek będzie regresem jeżeli chodzi o Wietnam. Tyle się naczytałem o Sa Pa, że odpuszczam sobie dłuższy postój. Jedyne co chce zrobić to wejść na wierzchołek Indochin, a i tak planuję to zrobić na łatwiznę czyli kolejką. Pola ryzowe widziałem dzisiaj. I w Indonezji ( tarasówki też ), zresztą jest już po zbiorach, a ścierniska mnie nie fascynują. Doczytałem, że równie piękne pola są mniej więcej na mojej dalszej trasie, więc może będzie fajniej. Na dzień dzisiejszy zadowolony. Jutro żabi skok do Sa Pa. Zdjęcia są robione smartfonem, który jest odporny ( CAT S40 ) więc nie ma jakości zdjęć. Robię też i aparatem oraz kamerką, ale za duże rozmiary żeby tutaj wrzucić. Więc wybaczcie