Środek pustkowia. Nocuję w Vu Linh Farmstay. Od nieba dzieli mnie strzecha, a cisza aż boli. Siedząc na łóżku czuję powiew wiatru.
Wyjechałem z Sapy i w sumie zaraz po wyruszeniu zacząłem się śmiać. Z siebie. Póki była ładna pogoda to wszystko było ok. Ale gdy pogoda się załamała zrozumiałem jakim byłem kretynem wybierając się na północ bez odpowiedniego ekwipunku. Nie ruszyłem na południe. Uciekam z północy. Prognozy pogody mówią o deszczu i temperaturach w zakresie 10-16. Nie jestem na takie warunki przygotowany. Dzisiaj jadąc motorem do obecnej kwatery przemarzłem, przemokłem, prawie zrezygnowałem. W pewnym momencie chciałem tylko dojechać. Nie patrzyłem na krajobrazy ( zresztą nie było na co ) tylko skupiałem się na drodze. Jak planowałem w Hanoi to chciałem pojechać prawą stroną. Ale to jeszcze dalej na północ. I wysokości ponad 1500 m npm. Więc nie będąc desperatem obieram najprostszą drogę do Hanoi. Tam doprowadzam się do stanu rozgrzanego, daje motor do przeglądu i ruszam na południe. Koniec przygody na północy. Może kiedyś tu wrócę. Przygotowany. Bo jeszcze dużo rzeczy jest do zobaczenia. To tyle. Na obronę powiem tylko że w domu absolutnie nie dotykam motoru. Wiedza jest bezcenna. Teraz już wiem. Jutro Hanoi.