Ninh Binh

Czasami człowiek się zastanawia, po cholerę mi to. Po co męczę się na tym przeklętym motorze, moknę, marznę, ryzykuję. No cóż. Po Ninh Binh. Wyruszyłem o 7 rano z Cat Ba. O ironio, żegnało mnie wschodzące słońce. A idź pan... Szybko dotarłem na prom przeprawiłem się i dzida. Nie było zimno. Nie padał deszcz. Dojechałem po pięciu godzinach do celu. Ninh Binh wybrałem na zasadzie 200 km do celu. Później w kilku artykułach, będąc już w hostelu doczytałem, że jest to bardzo turystyczna miejscowość. Drogo, tłocznie, komercyjnie. Fakt ceny za nocleg wysokie. Dwie noce za łóżko w dormie, 190.000VND ze śniadaniem. Mogłem trafić lepiej ale nie ma tragedii. No i co tu zwiedzać. W necie wyskoczyło mi Trang An. Teraz wiem, że tłumaczymy to jako Długi Spokój lub Długa Cisza. Za 200.000VND wybieramy się czteroosobową łódką w trzygodzinny rejsik po okolicznych jaskiniach lagunach i świątyniach. Miałem jeszcze sporo dnia więc się wybrałem. Ludzi niewiele, może ze względu na porę roku. a łódek od numeru 01 do 1500. W sezonie wszystkie zajęte. No dobra do brzegu tej opowieści. Już wiem dlaczego się męczę. Po Trang An w miejscowości Ninh Binh. Może i okolice są piękne, może jest wiele fajnych atrakcji, ale ja zakochałem się właśnie w tym miejscu. Park krajobrazowy wpisany na listę UNESCO. Mamy do wyboru trzy trasy. Więcej jaskiń, więcej świątyń, balans to i to. Wybrałem więcej jaskiń. Dokładnie 9 na trasie plus trzy świątynie. Trzy godziny... za mało. W pewnym momencie jak usiadłem na ławce, nie wiedziałem czy chcę dalej płynąć. Zostałbym. Jaskinie przez które się płynie, to prawdziwe jaskinie. Nie te Halong Bejowskie popierdółki. Tu jaskinia ma kilkaset metrów długości, jest ciemna ( a śmiali się ze mnie, na cholerę mi latarka ), niska tak, że trzeba się kłaść w łodzi, która tylko 10 cm nad wodę wystaje, i jest niesamowita. A takich jaskiń jest 9 na trasie. Pewnie więcej ogólnie, ale trasa to trasa. Wypływasz z jaskini do laguny otoczonej wzgórzami, z której wypływasz kolejna jaskinią, a na brzegu tej laguny jest świątynia, starsza, młodsza ale jest. Fakt że w pobliżu świątyń zrobili infrastrukturę sanitarną, że jest stragan z przekąskami, ale jest to niezauważalne. Atmosfera tego miejsca jest fascynująco wciągająca. Słowa nie opiszą, zdjęcia nie pokażą. Trzeba zobaczyć na własne oczy. Może urok tego miejsca przybliży zdarzenie przy jednej świątyni. W malutkiej pagodzie na brzegu, na tle spokojnego jeziorka, i górujących nad nimi skał, chłopak zakłada dziewczynie pierścionek zaręczynowy... który przywiózł aż z Gdańska. Tak tak. Grupka, czworo Polaków akurat w tym samym momencie zwiedzała ten rejon. A dwoje z nich się zaręczyło. Też bym wybrał to miejsce gdybym mógł. Tak więc narzeczonym dużo szczęścia, a tym którzy te moje wypociny czytają, możliwości zobaczenia tego miejsca osobiście. Jutro zobaczymy jak wygląda okolica. Trochę miejsc do zobaczenia jest. Nasuwa mi się jedno pytanie. Czy żałuję że zobaczyłem Halong Bay? Nie. A czy wiedząc co tu zastanę, zrezygnowałbym z Halong Bay ? Tak. Ale trzeba pamiętać, że w sezonie te 1500 łódek ma obłożenie...

Zdjęcia (33)

Komentarze (2)