Pod tytułem schody :) Dlaczego do wszystkich view points muszą prowadzić schody. Dlaczego nie winda... Niezaprzeczalną przewagą, jest posiadanie do dyspozycji motoru. Po przejechanych 50 km po okolicznych drogach, dróżkach i ścieżkach stwierdzam, że okolice Ninh Binh nie zachwycają. Posiadają odrobinę uroku, ale mając za sobą trasę z Hanoi do Sapy jestem w stanie powiedzieć, że widoki są przeciętne. Może wynika to z pory roku. Gdyby było słonecznie, pola ryżowe zamiast ściernisk zieleniły się lub złociły, to moja percepcja pozwoliłaby na inne odczucia. Nie jest tu brzydko. Jak zboczy się z drogi, to można wjechać w miłe miejsca. Ale na 100% najlepszym miejscem i przygodą jest rejs po jaskiniach. Byłem w Tam Coc. Czysto turystyczne miejsce. Można odhaczyć rejs po rzece i jaskiniach, ale nie chciałem sobie psuć wspomnień, zresztą 200.000VND za lekko ponad godzinę, to ciut dużo. Później odhaczyłem wspomniany wcześniej view point. Widok świetny, na miasto, góry, rzekę. Ale te schody :) Za wejście 100.000VND. No a później jechałem tam, gdzie mnie ciekawość i oczy poniosły. Ogólnie cały ecopark Ninh Binh można określić jako górzystą wyspę, otoczoną cywilizacją. Wzgórza między którymi się poruszamy, są skupione powiedzmy, w okręgu około 15 km średnicy. I to jest cała atrakcja. Można jeszcze zobaczyć zabytki architektury, ale nie miałem weny. Więc nie opiszę. Po powrocie poszedłem do baru naprzeciwko hostelu. Jeden z najlepszych posiłków jakie jadłem. A do tego duża butla piwka i człowiek jest nad wyraz szczęśliwy :) Jutro ruszam dalej. Dwa skoki po około 200 km. Pierwszy do Vinh. Drugi gdzieś pośrodku Vinh i Da Nang. Dzisiaj kupiłem bilet do Bangkoku. Sylwestra spędzę na Pattayi. Mam nadzieję, że zdążę wszystko zobaczyć na południu Wietnamu. Jak nie, to tu wrócę po odpoczynku. Bo będzie niedosyt.