Niestety jak mój hostel jest fajny, tak internet ma do bani. Zdjęcia zamieszczę pewnie za jakiś czas. A póki co dzień numer jeden.
Angkor - starożytne miasto, w którym mieszkało ponad milion ludzi. Istniało w latach 802-1432 r. zwane również Imperium Khmerskim. Zajmowało powierzchnię ponad 400 km/2. Słynne na cały świat dzięki świątyni Angkor Wat. Angkor wpisany jest na listę UNESCO. Znajduje się niecałe 8 km od Siem Reap. Z dawnego miasta niewiele zostało. A to co zostało to w większości ruiny. Ale mając na uwadze najazdy, grabieże, wewnętrzne konflikty nie ma się czemu dziwić. Dopiero w połowie XIX wieku, zaczęto o to miejsce w jakikolwiek sposób dbać. W tej chwili chyba najbardziej odpowiednim określeniem Angkoru jest "kompleks świątyń", z Angkor Wat na czele. Świątynie są dość mocno porozrzucane. Co samo w sobie utrudnia zwiedzanie. A jak zwiedzać? Przed przyjazdem czytałem, że są trzy opcje. Zorganizowane wycieczki, gdzie jesteśmy wożeni klimatyzowanym busem, schematycznie, w większej grupie. Wynajętym Tuk Tukiem czteroosobowym, lub rowerem. Jestem piechurem z zamiłowania i uważam że dobrym, ale na piechotę nie dałbym rady. Czytałem również, że wynajęcie motoru odpada, ponieważ obcokrajowcy nie mogą poruszać się motorami po Angkor. Ale zaraz do tego wrócę. Ja zdecydowałem się na tuk tuka. Wieczorem spacerując po Siem Reap, byłem wielokrotnie pytany, czy nie chcę wynająć i zwiedzić Angkoru. Zawsze pytałem się ile. Odpowiedz zawsze ta sama. 15$ za dzień. W cenie woda do picia i kierowca który wie co robi i gdzie jechać. Próbowałem się targować, ale nie wyczułem żadnej chęci dyskusji. 15$ i kropka. Nawet jak mówiłem, że 3 dni. I zawsze tak samo byłem informowany, że opcja ze wschodem słońca na Angkor Wat to 20$. Umówiłem się na odbiór z hostelu o 8 rano, jako że miałem swoje wyobrażenie o tym, jak chcę zwiedzić Angkor. A mianowicie tak, aby było jak najmniej ludzi. Więc o 8 rano ruszyliśmy. Pierwszy przystanek kasa i kupno biletu. I tu znowu różne opcje. Nr 1 bilet za 32$ jednodniowy. W momencie zakupu biletu po godzinie 17 mamy prawo korzystając z niego zobaczyć zachód słońca na jednej ze świątyń. Nr 2 bilet za 62$ trzydniowy do wykorzystania w ciągu 10 dni. Nr 3 to bilet za 72$ siedmiodniowy do wykorzystania w ciągu miesiąca. I te wielodniowe nie muszą być wykorzystywane dzień po dniu. Można robić przerwy, byle zmieścić się w limicie czasu. Bilety są imienne ze zdjęciem, nie zwracają kasy nie można na nikogo przepisać. Przy wejściu do każdej świątyni są sprawdzane. Na pierwszy dzień wybrałem świątynie najmniejsze i najbardziej oddalone od Siem Reap. Pierwsza była Banteay Srey, 37km od miasta. Mała ale zachęcająca do zobaczenia innych. Dość dobrze zachowana. Następnie nawrotka i w drodze powrotnej odhaczone Muzeum Min ( tych wybuchających ), wstęp za 5 dolarów. Miejsce robiące wrażenie osobą założyciela Aki Ra, z którym miałem przyjemność rozmawiać. Miliony min podłożonych na terenie Kambodży w okresie wojny Indochińskiej i za panowania Czerwonych Khmerów. Do dziś wszystkich nie znaleźli. Aki Ra cały czas walczy o czystą Kambodżę. Kiedyś osobiście podkładał miny jako dzieciak ( był żołnierzem Czerwonej Pożogi ) później osobiście rozminowywał, teraz już tylko prowadzi grupy ponad dwóch tysięcy saperów. Jak sam powiedział jest zmęczony. Polecam Wam z całego serca to miejsce. Następnie lunch i wizyta w oddalonych od Siem Reap o 14 km Preah Ko, Bakong, Lo Lei. Ta ostatnia najmniejsza i całkowicie w remoncie. Dwie pozostałe średniej wielkości. dość zniszczone. ale warte obejrzenia. Mała uwaga. W pobliżu Banteay Srey są dwa wodospady. Ja nie wiedziałem i nie zobaczyłem. Warto pojechać kawałek dalej i odwiedzić. Na zdjęciach wyglądają miło. Tak minął dzień. Ponad 100 km przejechanych tuk tukiem. Dla mnie totalna wygoda, ale w tym upale ( 30+) to dla kierowcy mordęga. Powrót do hostelu o 16 i umówienie na następny dzień. W tych świątyniach w których byłem miałem mnóstwo sytuacji samotnych. Ale ludzi cały czas przybywało. Dzień pierwszy skończony. I wracając do poruszania się własnym motorem. Dojazdy do świątyń czy tuk tukiem czy rowerem czy busem są normalnymi drogami publicznymi ( czasami w tragicznym stanie ), a dojście do świątyń czy dalsze czy bliższe na piechotę. Czyli można motorem. Tylko czy warto ? 10$ wynajęcie, plus paliwo, plus wysiłek włożony w prowadzenie. Tuk tuk zadaszony, miły wiaterek chłodzi. I tak, jak powiemy, że chcemy się zatrzymać to się zatrzymamy. Nie martwi nas paliwo, woda w cenie, nie myślimy nad tym gdzie jechać. Podziwiamy widoki :) Dla mnie bezdyskusyjnie tuk tuk best opcja.