A więc rano w samochód i na włoską stronę tunelem pod MB. Paweł martwił się, że będą kolejki ale jakoś w tamtą i spowrotem obyło się bez stania. Tunel 11 km długości i ponoć jest to najlepsze połączenie południowej Europy na północ. Przejazd jednorazowo 40 euro. Ale można wykupić abonament za niższą cenę. Gdy dotarliśmy na miejsce, kolejką linową ( przejazd w dwie strony 52 euro ) wjechaliśmy do schroniska Torino. Z schroniska wyruszyliśmy lodowcem w kierunku pobliskiego masywu skalnego, którego najwyższym punktem był szczyt Marbre. Wejście dość wymagające. Ciągła asekuracja, ręce i nogi w ciągłym użyciu. Ostre i luźne skały. Więc tak naprawdę gdy się zatrzymywaliśmy na złapanie oddechu, miałem chwilkę aby podziwiać widoki. A były przecudne. W takich momentach człowiek czuje się jednocześnie maluczki i wielki. Maluczki w obliczu ogromu i piękna przyrody, wielki ponieważ dotarł w miejsce, gdzie może podziwiać swoją maleńkość :). Po dotarciu na wierzchołek, zeszliśmy na grań mającą około 350 m i dotarliśmy do urwiska. Stamtąd zjechaliśmy na linach jakieś 75 m w dół i spowrotem do schroniska. A tam oczywiście piwko :) A co. Piwo ma wysoki indeks glikemiczny, a ja dzisiaj troszkę kalorii spaliłem :) Po piwku zjechaliśmy kolejką do samochodu i w sumie 0 15.30 byliśmy w Chamonix. Wrażenia z dnia super. Wysiłek na granicy zmęczenia. Przypomniałem sobie podstawowe techniki asekuracji i zjazdów. I z tysiąc razy obiecałem Pawłowi, że go uduszę jak wrócimy do schroniska :) I oczywiście non stop zadawałem sobie pytanie, co mi strzeliło do łba żeby się ładować w takie miejsca. Ale teraz gdy jestem w hotelu i to piszę, to Paweł odwalił kawał dobrej roboty, a ja nie żałuję ani chwili spędzonej na grani. Operowaliśmy dzisiaj w okolicach 3600 mnpm więc proces aklimatyzacyjny w toku. A kondycja wysokościowa zadowalająca. Jutro startujemy z Midi na lodowiec. Ponoć będzie ciężko. Zobaczymy. Paweł kazał się spakować jak na MB. Jak najlżej. Będzie kipisz plecaka i wyrzucenie zbędnych rzeczy. Z informacji praktycznych. Wystartowałem dzisiaj w grubszej koszulce termoaktywnej i polarze. Będąc w ruchu na lodowcu wystarczyło. W czasie wspinania musiałem jednak dołożyć jeszcze bezrękawnik, bo zaczął wiać wiatr. No i zniszczyłem sobie rękawiczki. Miałem ubrane cienkie rękawiczki z polaru. Wspinając się ostre krawędzie, skały pocięły materiał. Miałem grubsze w plecaku ale było za ciepło. Więc na ciepłe dni lepsze są cienkie, ale wzmocnione. To chyba na tyle. Kolacja niedługo i spać.