Dla niecierpliwych. Wybaczcie. Ale ostatnie 48 godzin było cholernie intensywne.
O 6.15. 09.08.2020 stanąłem na wierzchołku Mount Blanc. Udało się. Choć było to chyba najtrudniejsze co pamiętam. Od wczoraj jestem już w domu. Szczęśliwy. Jeszcze ciut zmęczony. Z tak cholernie wielkimi zakwasami na udach że ledwo chodzę :) Ale drugi kamyk przywiozłem :) Na chwilkę obecną tylko tak krótko napisane. Obiecuję że wieczorem zredaguje wpis i postaram się opowiedzieć co się działo a także wrzucić parę zdjęć.